To nie było dobre wejście w ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Villarreal pokonało Bayern Monachium 1:0. Być może nie jest to bardzo wysoki wynik, lecz na wejście przy drugim meczu Bawarczycy są jedną bramkę w plecy do nadrobienia. Biorąc pod uwagę, że w tym spotkaniu nie udało im się zdobyć ani jednej bramki, czeka ich poważna zmiana strategii.
Braki w kadrze
Jednym z argumentów za kiepską kondycją zespołu jest poważne osłabienie kadrowe. Ze składu wypadło bowiem aż trzech ważnych graczy. Éric Maxim Choupo-Moting już od tygodnia nie może opuszczać czterech ścian, wszystko z powodu zakażenia koronawirusem. Trzeba mieć więc na uwadze, że może on jeszcze przez chwilę nie wracać. Oby obeszło się w jego przypadku bez poważnych powikłań pochorobowych.
Także Bouna Sarr nie jest w stanie trenować z resztą drużyny. Wciąż boryka się on z kontuzją rzepki, której na pewno nie można nadwyrężać. Kolejnym zawodnikiem, którego nie zobaczymy przez jakiś czas na boisku to Corentin Tollsso. Jego problemem jest z kolei naderwane włókno mięśniowe uda. Jak długo mogą trwać przerwy związane z kontuzją widzieliśmy chociażby po Alphonso Daviesie, który powrócił do gry po 110 dniach.
Wszystko w rękach dogrywki
Bayern starał się wejść pewnie w mecz. Ciągle szukali okazji do ataku na bramkę przeciwnika, który zdecydowanie nie dawał im łatwego zadania. Bawarczycy mogli jedynie próbować coś zdziałać, bo obrona Hiszpanów była zdecydowanie zbyt mocna. Byli zdecydowanie dobrze przygotowani na każdy ruch ze strony Bayernu.
Jak się szybko okazało, gospodarze nie mieli jedynie zamiaru pilnować własnej bramki. Bardzo szybko znaleźli sobie miejsce aby wślizgnąć się pod bramkę Bayernu. Jeden celny strzał Arnauta Groenvelda w 8. minucie i Villarreal wyszło na prowadzenie. Wystarczyło już utrzymać wynik.
O mały włos przewaga nie wynosiła by już 2 bramek, gdy w 41. minucie Francis Coquelin pewnie wbił kolejną piłkę do bramki Manuela Neuera. Jednak na szczęście Bawarczyków sędzia zadecydował o nie zaliczeniu bramki z powodu spalonego.