Robert Lewandowski na temat swojego planowanego odejścia z Bayernu mówił już od dobrych kilku miesięcy. Pomimo, że jego kontrakt miał obowiązywać jeszcze przez rok, Polak koniecznie chciał opuścić Monachium i niemiecką Bundesligę. Teraz, gdy zaczęły już opadać pierwsze emocje po zakończonym transferze dowiadujemy się od samych zainteresowanych jakie wydarzenia stały za niezwykle problematycznym transferem Lewandowskiego.
Osiem lat w Bawarii
Robert Lewandowski przyszedł do Bayernu Monachium po zakończeniu współpracy z bezpośrednim rywalem Bawarczyków- Borussią Dortmund. Przez lata Lewandowski budował swoją pozycję zarówno w klubie jak i w niemieckiej Bundeslidze. Ostatnie sezony przynosiły kolejne rekordy Polaka oraz nieprzerwaną dominację. Od kiedy Lewandowski dołączył do drużyny, nieprzerwanie sezon za sezonem Bayern bronił tytułu Mistrza Niemiec.
Tak naprawdę to kariera w barwach Bawarii przyniosła kapitanowi polskiej reprezentacji narodowej światową sławę. Już w czasach gry w BVB był oczywiście cenionym napastnikiem- jednak nie ma co ukrywać, że to występy w Bayernie wystrzeliły go do świadomości fanów na całym świecie. Jednak ku zaskoczeniu wielu kibiców, to sława i kolejne trofea okazały się powodem rozczarowań i frustracji polskiego napastnika.
Lewandowski ostatnimi czasy coraz częściej wypowiadał się w mediach na temat braku satysfakcji z gry w Bayernie. Klub ciągle dominuje nad resztą ligi, nawet ciągle goniąca ich Borussia Dortmund nie stanowi tak naprawdę zagrożenia dla pozycji Bawarczyków. Dodatkowo zawodnik czuł się z czasem coraz bardziej wypalony. Pierwsze mecze w Bundeslidze grał właśnie w Borussi, gdzie był przez cztery lata zawodnikiem. Po przejściu do Bayernu wciąż pozostał w lidze, w której w sumie gra już od prawie dwunastu lat.
Szansa na zmianę
Polak miał zastanawiać się nad zmianą już wcześniej, kiedy więc otrzymał z Barcelony propozycję współpracy był to dla niego sygnał do działania. Pomimo, że ubiegały się o niego także inne kluby, jego jedynym celem miała być ponoć tylko Barcelona. Jeśli wierzyć wcześniejszym doniesieniom o znużeniu ciągłymi wygranymi- jest to idealna okazja.
Barcelona pomimo ogromnych problemów finansowych ambitne stawia na powrót na sam szczyt świetności. Dlatego też klub wykorzystał w pełni letnie okienko transferowe, aby wzmocnić swoje szeregi. Jak się jednak okazało już po prezentacji Lewandowskiego- klub nie miał możliwości zarejestrowania wszystkich nowych piłkarzy. W tym oczywiście wywalczonego z Bawarczykami polskiego napastnika. Tak naprawdę do końca nie było wiadomo, czy Lewandowski będzie mógł pojawić się na boisku i zadebiutować w La Lidze już w tym sezonie.
Klub zdołał jednak zebrać potrzebne fundusze i Lewandowski pojawił się już na boisku w barwach Barcelony. Co ciekawe zdołał on także przekonać klub do zamiany numerów, tak aby nie musiał zmieniać legendarnej już dziewiątki na plecach. Przez jakiś czas w sieci krążyły plotki o tym, że miał mu zostać przydzielony numer 19, jednak już teraz wiemy, że Lewandowski wciąż gra z numerem 9. Co więcej ma być nastawiony na przywrócenie Barcelony do dawnej chwały, zaczynając już od tego sezonu. Według niego teraz jest idealny czas, aby przerwać złą passę klubu i jak najbardziej możliwe jest zdobycie choć jednego tytułu mistrzowskiego.
Konflikty w szatni?
Oczywiście nie tylko Lewandowski opowiada swoją stronę transferu. Niemieckie media żyją kolejnymi doniesieniami na temat konfliktów pomiędzy zawodnikami. Dziennikarze prześcigają się z ujawnianiem coraz to nowszych i bardziej „pikantnych” wiadomościach zza kulis.
Jeśli wierzyć plotkom największy konflikt wśród zawodników był na linii Robert Lewandowski- Leroy Sane. Wielu kolegów z drużyny miało postrzegać Polaka jako niezwykle nastawionego na siebie egoistę. Dodatkowo nerwową atmosferę poza boiskiem miała podkręcać właśnie antypatia pomiędzy Lewym a Sane. Jak było naprawdę, zapewne nigdy się nie dowiemy. Ze strony każdego zainteresowanego historia wygląda zazwyczaj nieco inaczej. A przez osiem lat jakie Lewandowski spędził z wieloma piłkarzami, z całą pewnością miało miejsce wiele awantur i niekoniecznie groźnych spięć i utarczek.
Wiadomo jednak, że Polak pożegnał się ze wszystkimi dotychczasowymi współpracownikami w niezwykłym stylu. Każdy miał otrzymać od niego butelkę szampana Armand de Brignac, wartego bagatela 320 euro za butelkę. Oraz aby podkreślić personalny charakter prezentu, każdy otrzymał pamiątkowe zdjęcia uwieczniające ich wspólny czas w Bawarii. Możemy więc wnioskować, że nawet jeśli Lewandowski miał faktycznie zatargi z zapewne niejednym z kolegów z drużyny- postanowił zostawić je w Niemczech i pożegnać się z fasonem.